poniedziałek, 9 listopada 2015

Forum

Jeżeli kiedykolwiek, ktokolwiek będzie miał styczność z nowotworem jądra czy to w rodzinie czy u znajomych serdecznie polecam forum, którego link znajdziecie poniżej.
Dużo przydatnych informacji odnośnie leczenia, ośrodków, konsultacji wyników czy rozmowy między osobami, które przechodziły przez to samo.
Najważniejsza kwestia! Nie ma tam spamu, na forum są tylko informacje dotyczące tego "przeziębienia". Na forum wypowiadają się również lekarze specjaliści.



http://rjforum.pl/viewforum.php?f=8

9/11

No i po wizycie. Przed było bardzo ciężko. Powtórzę się, ale stres jest zabijający :/
Po rozmowie z przyjacielem i mą kobietą zdecydowałem, że zapytam o pomoc psychologa.
Wizyta z 20minutowym opóźneniem do czego zdąrzyłem się już przyzwyczaić.
Powiedziałem o wszystkim. Pani doktor zbadała mnie i powiedziała, że płuca są czyste i to najpewniej jakaś infekcja. Muszę to wygrzać, wziąć jakieś tabsy i żyć dalej. Dostałem pojemniczek na próbkę wydzieliny, która odklei się rano jak wstanę. Muszę podrzucić to do GP. Co do GP to mam się tam udać w celu prośby o pomoc psychologa, jakieś tabsy. Powiedziałem na wizycie, że mój GP ssie i że pewnie będę czekał miesiąc na wizytę, a nie chce czekać skoro już się na to zdecydowałem i wiem, że potrzebuję tego tu i teraz, żeby nie było za późno. Dostałem ulotkę do poradni. Tam jeszcze nie dzwoniłem. Tam, bo do GP już dzwoniłem i pierwsza dostępna data wizyty to 19/11. "Tylko" 10dni :/ będę dzwonił rano i może uda się coś załatwić na środę. U mojego GP ASAP chyba nie istnieje.
Dostałem jak zwykle skierowanie na pobranie krwi. Tym razem prócz markerów sprawdzą jeszcze poziom testosteronu bo nie rosną mi włosy nad i za uszami oraz owłosienie mordy się zatrzymało na poziomie zera. Jeśli to nie testosteron to niestety efekty stresu.
Porozmawiałem o ostatnim skanie. Pani doktor powtórzyła to co usłyszałem od doktora na ostatnim spotkaniu. Wzrost jest bardzo mały i może oznaczać wszystko. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zapytał co jeśli będzie źle. Jeśli węzeł będzie dalej rósł to będzie trzeba to operować. Operacja bardzo poważna, ale nie będzie innego wyjścia. Jeśli będzie mała aktywność nowotworowa to zostanę po operacji pod obserwacją tak jak teraz. Jeśli będzie duża aktywność to będę potrzebował chemii. Dłuższej i silniejszej. Pani doktor powiedziała, że nigdy nie byłem w grupie wysokiego ryzyka, więc nie zakłada tego.
Czekamy zatem teraz na wyniki badań krwi, wizytę u GP. Skan 27listopada. 11grudnia mam dzwonić czy są wyniki, żebym na darmo nie jechał 14na wizytę.
Chyba będę znowu potrzebował Waszych kciuków :)

piątek, 6 listopada 2015

06/11

Wracam po przerwie. Mam nadzieję, że się nie stęskniliście. Chciałbym już tutaj więcej nic nie zamieszczać, ale chyba nie jest mi to dane.
Na ostatniej wizycie, która była nadprogramową, okazało się, że wzrost węzła jest jeszcze zbyt mały, aby o czymkolwiek mógł świadczyć. Przed chemią i po chemii jest wielkość była 8/9mm. Po ostatnim skanie "wzrósł" o 1mm. Lekarz, z którym miałem spotkanie powiedział, że może to być wszystko. Błąd w pomiarze, przeziębienie, martwy węzęł. Stwierdził, że ryzyko nawrotu zaraz po chemii jest małe, ale niestety jest. Wspólnie zadecydowaliśmy, że ten wzrost jest zbyt mały, aby podejmować decyzję o tak trudnej i skomplikowanej operacji usunięcia tego węzła. Oczywiście powiedział, że jeśli chce to mogą mi go wyciąć, ale to poważna operacja, a może okazać się zbędna. Pobrano krew i zapewniono, że w razie gorszych/złych/beznadziejnych/chujowych/max chujowych wyników natychmiast będą dzwonić i informować.
Po wizycie otrzymałem list z datą kolejnej tomografii. 27 listopada znowu będę czuł gorąc w ciele czyt. odbycie bo tylko tam robi mi się gorąco. Potem dostałem list od Pani doktor ze skierowaniem na badanie krwi. Troszkę byłem zdziwiony bo spodziewałem się kolejnych badań markerów, a tu psikus bo krew badana była pod kątem sprawdzenia nerek. Dziwne....
W poniedziałek wizyta. Kolejna. Pewnie pobiorą krew, może wyślą na prześwietlenie płuc i do domu. I znowu czekanie. Moje "ulubione" zajęcie.
Przejdźmy jednak do najważniejszej sprawy. Otóż od 2dni pobolewa mnie wszystko. Coś w brzuchu, w plecach, w klatce piersiowej.... Oczywiście zapaliła się alarmująca, czerwona lampka, że może to to o czym nie chce słyszeć. Znowu zacząłem się stresować :( mniej jem, nie mogę spać, przestałem funkcjonować. Po raz kolejny osiągam dno psychiczne. Czuję się jak tykająca bomba :/ zazdroszczę Wam spokoju.