Zacznę od tego, że 8 maja odbyła się impreza, na której świętowaliśmy
moje zwycięstwo :) było wspaniale! Było bardzo dużo ludzi, dużo uśmiechów
i śmiechu, dużo alkoholu i szczęśliwych mordeczek :)
Jestem bardzo
wdzięczny wszystkim, którzy pojawili się na tej imprezie i dziękuję
również tym wszystkim, którzy byli ze mną w czasie walki, ale z różnych
przyczyn nie mogli pojawić się na imprezie. Jakież to było fantastyczne
uczucie móc zobaczyć tych wszystkich ludzi i cieszyć się razem z Nimi
moim zwycięstwem.
Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że
"lekko" się porobiłem. Jednak nie mogłem odmówić nikomu kto chciał się
ze mną napić i opić to. Teraz już wiem dlaczego Pani doktor mówiła, żebym
za bardzo nie świętował jeszcze. Po imprezie wracałem chyba ze 3dni do
normalności. Kaca nie było, ale byłem strasznie zmęczony.
W
niedzielę po imprezie spotkałem się na dosłownie małe piwko z Anglikami z
pracy. Małe piwko, mecz w pubie :) było bardzo przyjemnie. Po piwku
wstąpiłem do polskiej restauracji na zupę. Ku memu zdziwieniu podczas
konsumpcji barszczu białego okazało się, że w momencie, w którym
przebywałem w restauracji był tam również zespół Łzy. Nie chciałbym
wyjść na kompletnego ignoranta, ale gdyby nie organizatorka, która
zaprosiła wszystkich obecnych w restauracji na wieczorny koncert za
chuja nie wiedziałbym, że to zespół Łzy :P
Tydzień po wspaniałej
imprezie pojechałem na koncert do Manchesteru. Do dnia koncertu wahałem
się czy powinienem jechać. Wiązało się to z możliwością przegapienia
ostatniego pociągu i spania na dworcu :P pogoda również była kiepska, więc nie warto byłoby się ruszać z domu w deszczu. Zdecydowałem jednak, że
wybiorę się i nie będę pił dużych ilości alkoholu, więc zaraz po
koncercie od razu polecę na pociąg. Pochodziłem po sklepach, odwiedziłem
niedoszłych teściów. Bardzo fajnie było ich zobaczyć. Wieczorem udałem
się do klubu. Spotkałem kilka znajomych mord, z którymi wychylylyłem
kilka piw. Koncert był zajebisty! Brakowało mi tego, więc bardzo cieszę
się, że pojechałem. Nigdy nie byłem na ich koncercie, a teraz wiem, że
na pewno jeszcze kiedyś się wybiorę. Te kilka piw było małym zapalnikiem
:P po koncercie zgodnie z planem szybkim krokiem udałem się na stację. Z
nadmiaru czasu wolnego do odjazdu pociągu wstąpiłem po piwko do sklepu.
Wypite było, do Doncaster dojechałem, ale okazało się, że mało i
zamiast do domu nogi poniosły mnie jeszcze na miasto :P wróciłem do domu
koło 3 i teraz wiem, że to też był błąd :P może nie dochodziłem do
siebie tak długo jak po wcześniejszej imprezie, ale również byłem
zmęczony.
Mam mocne postanowienie, że dopóki nie wrócę do formy max 2piwka :)
W między czasie odwiedzałem i byłem odwiedzany. Przyjaciele, znajomi, sąsiedzi.
Jutro
wielki dzień!! Jutro pierwszy dzień pracy. Czekałem na tą chwilę od
19listopada :) móc wrócić do pracy ze świadomością, że jest się zdrowym.
Patrząc teraz przez pryzmat czasu chyba musiałem być naprawdę silny
psychicznie. Wiedząc co mi jest chodziłem do pracy jak gdyby nigdy nic.
Zaczynam
skromnie od 4godzin. Zobaczymy po tygodniu czasu czy będę w stanie
pracować na stanowisku mi wyznaczonym, czy będę w stanie pracować dłużej
niż 4godziny.
W piątek wizyta u dentysty. Mam nadzieję, że obejdzie się bez siekier, młotków czy innych pił :P
Od soboty do następnej soboty 14 do 18 w pracy :) będzie fajnie, miło i przyjemnie :)
środa, 20 maja 2015
czwartek, 7 maja 2015
7/05
Jest 7 maja. Minęło 10 dni od wizyty u Pani onkolog, od 10 dni jestem zdrowy. To były piękne dni. Byłem odwiedzić ludzi w pracy na nocnej zmianie, spotkałem się z przyjaciółmi, kilkukrotnie odwiedziłem kuzyna i sąsiadów :) te wizyty były całkiem inne. To znaczy były takie same jak przed diagnozą :)
Kurwa jakie to piękne uczucie budzić się bez tego wszystkiego w głowie, budzić się z uśmiechem na morduni, spoglądając w lustro mówić sobie, że możesz teraz żyć bez limitu, ograniczeń. Mam nowe życie, które muszę wykorzystać w 107% :)
O swoim psychicznym stanie nie muszę chyba nic pisać bo wiadomym jest, że jestem bardzo szczęśliwy. Doskonale zdaję sobie sprawę, że będę denerwował się w sierpniu przed wizytą i skanem, doskonale zdaję sobie sprawę, że to może wrócić i muszę być na to przygotowany. Na dzień dzisiejszy jednak jestem czysty i chcę żyć tak, żeby niczego nie żałować. Żyć i łapać chwilę ulotną.
Po wizycie w pracy dopadło mnie lekkie przeziębienie. Chyba jednak nie jestem jeszcze gotowy, żeby tam wracać. Także do 21 siedzę w domu. Postanowiłem, że zacznę od powrotu na dzienną i popołudniową zmianę, zacznę delikatnie od 4godzin, żeby organizm pomału przyzwyczajał się do tego stanu, który za kilka miesięcy będzie normalny. Oczywiście najchętniej wróciłbym od razu na 8godzin, ale czuję, że nie jestem jeszcze gotowy.
Jutro spotkanie i małe świętowanie mojego zwycięstwa. Naszego zwycięstwa. Myślę, że na pewno będzie miło, przyjemnie i lekko procentowo :) nie mogę przecież opijać tego sokiem pomarańczowym :P chociaż na pewno byłoby zdrowiej. Miałem lekkie obawy związane z tym wyjściem. Nie byłem przekonany, że moi przełożeni z pracy będą szczęśliwi, że jestem na chorobowym, a mam siłę na spotkania i świętowanie. Wykazali się jednak pełnym zrozumieniem i powiedzieli, że nie widzą w tym żadnego problemu. Mam nadzieję, że ktoś z nich pojawi się jutro :) Właścicielkę lokalu też poinformowałem, bo tak naprawdę nie mam zielonego pojęcia ile osób przyjdzie.
W następny piątek wybieram się do Manchesteru na koncert rapowy. To mój pierwszy koncert od 7 miesięcy i zamierzam zdecydowanie dobrze się bawić. Zamierzam spotkać moje mordy z Manchesteru i z Nimi również wychylylyć jakiś browar :) A JWP mam nadzieję, że zagrają dobry koncert.
P.S. Zaczęły odrastać mi włosy :) to kolejny dobry znak tego, że wracam do formy i normy :)
Kurwa jakie to piękne uczucie budzić się bez tego wszystkiego w głowie, budzić się z uśmiechem na morduni, spoglądając w lustro mówić sobie, że możesz teraz żyć bez limitu, ograniczeń. Mam nowe życie, które muszę wykorzystać w 107% :)
O swoim psychicznym stanie nie muszę chyba nic pisać bo wiadomym jest, że jestem bardzo szczęśliwy. Doskonale zdaję sobie sprawę, że będę denerwował się w sierpniu przed wizytą i skanem, doskonale zdaję sobie sprawę, że to może wrócić i muszę być na to przygotowany. Na dzień dzisiejszy jednak jestem czysty i chcę żyć tak, żeby niczego nie żałować. Żyć i łapać chwilę ulotną.
Po wizycie w pracy dopadło mnie lekkie przeziębienie. Chyba jednak nie jestem jeszcze gotowy, żeby tam wracać. Także do 21 siedzę w domu. Postanowiłem, że zacznę od powrotu na dzienną i popołudniową zmianę, zacznę delikatnie od 4godzin, żeby organizm pomału przyzwyczajał się do tego stanu, który za kilka miesięcy będzie normalny. Oczywiście najchętniej wróciłbym od razu na 8godzin, ale czuję, że nie jestem jeszcze gotowy.
Jutro spotkanie i małe świętowanie mojego zwycięstwa. Naszego zwycięstwa. Myślę, że na pewno będzie miło, przyjemnie i lekko procentowo :) nie mogę przecież opijać tego sokiem pomarańczowym :P chociaż na pewno byłoby zdrowiej. Miałem lekkie obawy związane z tym wyjściem. Nie byłem przekonany, że moi przełożeni z pracy będą szczęśliwi, że jestem na chorobowym, a mam siłę na spotkania i świętowanie. Wykazali się jednak pełnym zrozumieniem i powiedzieli, że nie widzą w tym żadnego problemu. Mam nadzieję, że ktoś z nich pojawi się jutro :) Właścicielkę lokalu też poinformowałem, bo tak naprawdę nie mam zielonego pojęcia ile osób przyjdzie.
W następny piątek wybieram się do Manchesteru na koncert rapowy. To mój pierwszy koncert od 7 miesięcy i zamierzam zdecydowanie dobrze się bawić. Zamierzam spotkać moje mordy z Manchesteru i z Nimi również wychylylyć jakiś browar :) A JWP mam nadzieję, że zagrają dobry koncert.
P.S. Zaczęły odrastać mi włosy :) to kolejny dobry znak tego, że wracam do formy i normy :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)