piątek, 11 marca 2016

23/01


Z pozoru wydawać by się mogło, że to kolejny, zwykły dzień. Ot wolna sobota. Ten dzień był wyjątkowy. Byłem na mieście i wpadłem na obiad do Toli jak to zawsze mam w zwyczaju. Spotkałem tam ziomka, z którym kiedyś pracowałem w Naszym wspaniałym Tesco. Gadka, szmatka "co tam? Jak tam?" No i powiedział mi coś co zawsze będzie mnie chwytało za serducho, że czytał bloga, że trzymał kciuki, że wierzył, że się uda i bardzo się cieszy, że mi się udało. Kurcze jak to mało potrzeba, żeby człowiekowi zrobiło się miło. Grzecznie podziękowałem, ale siedziało to we mnie, bo przypomniało o tym, że mi się udało, że jestem zdrowy, że wyniki są dobre, że rozpocząłem wizyty co 6miesięcy. Bardzo poprawiło mi to humor. Dostałem kopa pozytywnej energii. Po obiedzie i zakupach wróciłem do domu bo wieczorem wybieraliśmy się z Mą Olą i córką mojego przyjaciela na koncert do Leeds. Siadam na sofe, odpalam fejsa i co widzę? Rapowy ziomek ode mnie z pracy korzystając z okazji, że jest w Polsce i że ma spoko ziomali w postaci kilku czołowych warszawskich raperów postanowił sprawić mi prezent. Płyty z ich podpisami. Okrasił to wszystko zajebistym wpisem na fejsie i znowu chwyciło mnie za serducho. Może gdyby nie ta sytuacja u Toli to cieszyłbym się max, ale prócz tego, że się max cieszyłem to jeszcze się wzruszyłem. Kurcze tak drobny gest, tak wielka niespodzianka sprawiły, że ta sobota nie mogła skończyć się źle. No i się nie skończyła.
Koncert, na który się wybrałem okazał się kotem strasznym. Zobaczyłem koncert Bonsona, którym strasznie, w opór się jaram. Dzięki swej wrodzonej zajebistości i łatwości w nawiązywaniu kontaktów udało mi się wbić na backstage po podpisy na płytach. Poznałem Bonsona, Matka, Piha, Ede, Soulpete'a, dj Perca oraz Laika. Jaki kozak zaszczyt mnie pierdolnął, że mogłem pić wódkę z typami, którymi rapami się jaram. Wszyscy max wyluzowani, humorki dopisywały. Koncerty zajebiste chociaż nagłośnienie ssało strasznie. Pita wódka z Laikiem pod sceną zapijana browarem to chyba był gwóźdź do trumny bo film urwał mi się z końcem drugiego koncertu.
Mimo tego kaca na drugi dzień uważam, że ta sobota była mega! Pewnie i tak już nikt nie czyta mojego bloga, ale jeśli wpadniecie tu kiedyś, za pare lat to pamiętajcie, że mega Wam dziękuję za to co zrobiliście w tym dniu :)

1 komentarz: