środa, 8 kwietnia 2015

8 Kwietnia

Etenszyn! Etenszyn!
Jestem, byłem i wróciłem :) zaliczyłem dzisiaj ostatnią wizytę na chemicznych "obiadkach". Dzisiaj jest ten szczęśliwy dzień. Jestem po pierwsze bardzo dumny z siebie. W obcym kraju, bez osobistego wsparcia bliskich dałem radę. Oczywiście bardzo dziękuję wszystkich, którzy towarzyszyli mi w czasie tej drogi. Po drugie ta choroba i te 9tygodni chemioterapii bardzo zmieniło moje podejście do życia. Trzeba cieszyć się życiem, cieszyć się każdą chwilą, cieszyć się każdą drobną rzeczą. Nie robiłem tego wcześniej. Teraz robię i żyję się zajebiście :) Po trzecie jestem cholernie szczęśliwy, że ten etap(kolejny już) mam już za sobą. Dzisiaj jest ten dzień kiedy powinienem otworzyć maleńkiego szampana, że jakoś tą chemię przeżyłem! Jutro pewnie zacznę na nowo się martwić i obawiać o skuteczność leczenia, ale dzisiaj nie ma czasu na smutki! Aż mam ochotę otworzyć okno i krzyknąć: " Zrobiłem to kurwa! Dałem radę!", ale mieszkam na spokojnej dzielni także nie będę straszył sąsiadów :)
Jak co środę schemat wyglądał tak samo. Śniadanie, prysznic i podróż. Wszystko wyglądało tak samo jednak myśl w głowie, że robię to po raz ostatni wywoływała uśmiech na mojej morduni. Zameldowałem się w szpitalu przed 14. Okazało się, że łóżko już na mnie czeka. W recepcji przekazałem piękną, dużą kartkę, w której podziękowałem całemu personelowi z Wardu3 za wszelką, nawet najmniejszą pomoc, której udzielono mi na oddziale. Miło zaskoczyłem wszystkich tą kartką :) oni zaskoczyli mnie swoim profesjonalizmem, nastawieniem, pomocą i codziennym uśmiechem, więc cieszę się, że i ja mogłem ich czymś zaskoczyć :)
Podłączono mnie praktycznie z miejsca. W czasie rozmowy z moją ulubioną pigułą dowiedziałem się, że jest w ciąży i następne święta na pewno spędzi w domu. Jak to nawinął Smarki "złamałaś mi serce niunia"! Miałaś być moją żoną ;) uśmiechnęła się, a mi nie pozostało nic innego jak jej pogratulować :)
Nawet spóźniająca się chemia nie była dzisiaj problemem bo wiedziałem, że jest tą ostatnią.
Po skończonej chemii pożegnałem się ze wszystkimi obecnymi na oddziale i obiecałem zajść 27kwietnia i poinformować o wynikach. Super Mario na pewno będzie tęsknił za wszystkimi, ale wolałbym się z Nimi już nigdy nie spotykać na Wardzie3. Na żadnym Wardzie :) Oczywiście po wyjściu ze szpitala Subway został zaliczony, kanapka wciągnięta i można wracać do domu.
Szczęśliwy, lekko zmęczony mogę się spokojnie relaksować na sofie :)
Mam nadzieję, że moje pozytywne nastawienie, które towarzyszyło mi przez cały okres leczenia będzie miało wpływ na to, że jest to dopiero początek dobrych wiadomości. Nie może być inaczej!!

4 komentarze:

  1. teraz moze byc juz tylko lepiej! A raczej bedzie na 100%! zycze zdrowka! x

    OdpowiedzUsuń
  2. szacun:) to teraz tylko czekamy na dobre wyniki:) najlepszego! zasłużyłeś!

    OdpowiedzUsuń