środa, 1 kwietnia 2015

1 Kwiecień

Chwilkę mnie tu nie było. Mam nadzieję, że nikt się zbytnio nie martwił brakiem wpisów :) jeszcze żyję. Nie ukrywam, że chciałbym jak najszybciej zapomnieć o ostatniej 3dniówce w szpitalu. Było chujowo. Ciągłe zmęczenie, mdłości, senność, siuśki, cały czas z Pieszczochem. Do tego wszystko mi śmierdziało co powodowało jeszcze gorszy stan niż był. W sobotę wróciłem do domu dzięki uprzejmości mych przyjaciół z nadzieją, że z każdym dniem będzie lepiej. Nic bardziej mylnego. Chujowo było i w niedzielę i w poniedziałek i we wtorek. Wydawało mi się nawet, że w niektórych chwilach było nawet mega chujowo. Wiedziałem czego się spodziewać. Wiedziałem, że ostatni cykl będzie najgorszy, ale tego to  nawet w najczarniejszych scenariuszach sobie nie wyobrażałem. Straszne uczucie kiedy nie masz na nic siły. Dosłownie na nic. Mruganie Cię męczy, a Ty nic z tym nie możesz zrobić. Wszystkie plany typu sprzątanie, pranie itp. zostały przełożone w czasie. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się wyjść na prostą.
Jak to dobrze, że Rudzielec był cały czas przy mnie i możliwość przytulenia do Niego dodawała mi maleńki procent do siły.
Dzisiaj był kolejny dzień trzeciego cyklu. Kurwa przedostatni tydzień! Obudziłem się i już wiedziałem, że będzie kiepsko. Coś wrzuciłem na ruszt, wziąłem prysznic, zmieniłem pościel, ale Lidla już odpuściłem. I tak zrobiłem dużo. Ubrałem się i już miałem dzwonić, że nie przyjadę bo kurwa nie miałem siły tyłka podnieść z krzesła. Myśl, że jeszcze tylko dwa tygodnie mnie zmobilizowała. Udałem się na autobus, po drodze kupiłem pączka, pociąg, autobus i Ward3 wita! Łóżko już czekało, było gotowe. Z tym, że pierwszy raz naprawdę to ja nie byłem gotowy. Piguła nie naciskała, pogadała. Zapomniałem wspomnieć, że od poniedziałku boli mnie żyła. Czasem jebie. Jak to się mówi jak nie urok to wiadomo co. Chyba skończyła się jej przydatność i po 7tygodniach odmówiła posłuszeństwa. Dzisiaj zmieniliśmy rękę i i o dziwo nic nie bolało. Może byłem tak zmęczony, że nawet nie zauważyłem, że bolało, a może lewa ręka tak boli, że nie wyczułem bólu prawej. Mniejsza o to. Modliłem się tylko o szybki koniec tego wlewu. Na mdłości doradzono mi branie regularnie dwóch tabletek. Powinno pomóc także od jutra zaczynam. Chemia jakoś minęła. Te środy takie najgorsze nie są. Trzeba się tylko zebrać. Po chemii wsiadłem w autobus, pociąg i znalazłem się w Doncaster :) Subway zaliczony. Po drodze do domu wstąpiłem do Lidla na małe zakupy i teraz mogę odpoczywać.
Po wejściu do domu nie wytrzymałem. Całą drogę jakoś dawałem sobie z tym radę, ale pękło coś we mnie. Na sali leżał ze mną starzy Pan. Na oko jakieś 55lat. Była w odwiedzinach Jego małżonka. 7tygodni się udawało. W końcu nadszedł czas, że spotkałem "słabszą" osobę na swojej chorobowej drodze. W momencie pożegnania popłakał się i wydusił z siebie tylko dwa zdania. " Nie mam już siły walczyć. Jaki jest sens mojej walki skoro tak się męczę". To było straszne. Wróciłem do domu i popłakałem się jak małe dziecko. Dlaczego to życie musi być tak okrutne? Dlaczego musimy mieć gorsze chwile? Dlaczego nie możemy mieć zawsze siły by walczyć? Czemu ten człowiek musi się męczyć, a jakiś jebany pedofil czy morderca żyje sobie bez problemów i stresów?
Co Nas nie zabije to Nas wzmocni. Mam nadzieję, że dla tego Pana zaświeci jeszcze słońce i on znajdzie w sobie siłę, by walczyć o następne jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz