Udałem się na oddział i wcale nie zdziwiło mnie to, że muszę zaczekać na łóżko. Na moje nieszczęście ogólna sala. 7A. Zajebiste uczycie kiedy wszyscy witają Cię po imieniu z szerokim uśmiechem na morduni :) Czekałem tylko półtorej godziny. Tylko bo zawsze mógłbym czekać dłużej. O dziwo od razu się mną zajęto :) nie zdążyłem się przebrać, a już chcieli brać wymazy, mierzyć temperaturę i ciśnienie, zakładać wenflon do "obiadów". Chemię zacząłem brać stosunkowo szybko także wiedziałem, że szybko ją skończę, a to oznaczało, że jest szansa, że pośpię tej nocy. Chemia skończona było około 22. Potem podłączyli jeszcze jakiś fluid na 2godziny, ale nie doczekałem do końca. Zasnąłem. Oczywiściu budziłem się parę razy na siusiu. Nocne spacery z Pieszczochem niezmiennie nie należą do najprzyjemniejszych. Z resztą okazało się, że podczas tych pobudek mdłości były dość spore. Na szczęście udawało mi się za każdym razem zasnąć z miejsca i obyło się bez tabletek :) jeden dzień za mną. Kolejny dzień bliżej końca. 4wlewy!! Kurwa to muszą być ostatnie 4wlewy!!
P.S. Poznałem pewnego młodego Anglika. Ten sam nowotwór co ja, ta sama chemia, też 3cykle. Od samego początku wydawał się być jakiś lewy, ale nie oceniam ludzi od razu. Moje przypuszczenia się jednak potwierdziły. Po pierwsze robi siuśki tak jak ja, ale każe odczytywać ich ilość pielęgniarkom. Po drugie o 1w nocy rozmawiał z kolegą przez telefon poprzez zestaw głośnomówiący. Nie ukrywam, że nie dość, że mnie obudził to jeszcze wkurwił. Na koniec czyli po trzecie zostawił włączone radio na całą noc. Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że radio chyba zgubiło stację i wydawało z siebie te dziwne trzeszczące dźwięki oraz dźwięk ten słychać było w szpitalu obok. Jako niedoświadczony pielęgniarz zdiagnozowałem u Niego to samo co ma Peja. Mianowicie niedojebanie mózgowe. Dziękuję za uwagę :)
Btw. humor dalej dopisuje mimo stosunkowo gorszego samopoczucia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz