Od czego by tu zacząć. Po pierwszej chemii udało mi się zasnąć około 5, żeby móc obudzić się o 7:15. Wspaniale jest móc obudzić się pod dwóch godzinach. Udało mi się zjeść śniadanie w postaci płatków i dwóch tostów z dżemorem. Potem kąpiel, kolejne dwa tosty i na tym koniec dobrego. Zaczął się najgorszy dzień odkąd rozpocząłem leczenie. Mdłości miałem jak stąd do NY. Takie jakie "fizjologom" się nie śniły!! Jak tylko wjechał obiad na oddział poinformowałem, że nie będę jadł po czym zamknąłem drzwi od mej VIPowskiej sali i otworzyłem okno, aby zaczerpnąć świeżego powietrza bo wszystko mi śmierdziało co jeszcze bardziej potęgowało moje mdłości. Dotychczasowe, skuteczne tabletki przeciwwymiotne straciły swoje super moce. Dostałem inną. Dobra, na chwile pomogła. Niestety mogę ją brać tylko sztukę na 12h. Jak mi przykro. Z kolacji również zrezygnowałem. To znaczy przytuliłem tylko banana. Zjadłem go :) odwiedziły mnie koleżanki w szpitalu :) bardzo miło z ich strony :) nie byłem w najlepszej formie, ale starałem się jak mogłem. Było miło, wesoło, sympatycznie :) przywiozły mi zapasy jedzenia na dwa tygodnie chyba :P wieczorem zjadłem jogurt, 4 mandarynki i poszedłem spać koło 23. Chemia skończyła się o 22:30, więc zostały tylko fluidy, które już są mało interesujące. Przyłożyłem głowę do poduszki i z miejsca zasnąłem. Budziłem się oczywiście na siusiu. Spacery z Pieszczochem w nocy nie należą do najprzyjemniejszych. Obudzono mnie o 8 rano. Przynajmniej podczas snu obyło się bez mdłości. Zjadłem płatki, 3kawałki bekonu i tosta :) miałem nadzieję, że będzie dzisiaj lepiej mimo smaku śrubki, który z 14 z dnia poprzedniego zmienił się na 8 dzisiaj. Po śniadaniu poprosiłem o kąpiel. Każdy smrodek działa na moją niekorzyść. Poza tym o higienę dbać trzeba nawet jeśli trzeba brać kąpiel z Pieszczochem. Po kąpieli wróciły mdłości. Postanowiłem zabrać Pieszczocha na długi spacer :) do końca korytarza, winda, parter, sklepik i miętowa herbata :) miałem nadzieję, że to mi trochę pomoże. Myliłem się. Przespałem się od 12 do 15 :) w tym czasie zdążyli podłączyć mi sole przed chemią. Na obiad zjadłem kanapki z serem i pomidorem, więc to i tak więcej niż dzień wcześniej. Wiem, że muszę jeść, ale przy TAKICH mdłościach jest to cholernie trudne. Pojawiły się lekkie problemy z Pieszczochem. Pikał przez godzinę co chwilę i już miałem go przez okno wy...rzucić, ale w końcu ktoś go naprawił i mogłem przyjąć swój chemiczny obiad. Co za tym idzie częstotliwość wycieczek do toalety się zwiększyła, a mdłości nie ustąpiły nawet po dożylnych środkach przeciwwymiotnych i sterydach. Teraz albo zastrzyk albo mam się męczyć. Wybrałem to drugie i na razie jeszcze jakoś żyję :) zjadłem kolację w postaci fish&chips :) niestety z dwugodzinnym poślizgiem, ale lepsze to niż nic :) został mi jeszcze ananas także uczta na sto dwa. Jestem cholernie wypompoowany mimo, że pompują mnie cały czas. Zmęczenie wróciło. To najgorsze gdzie nie chce Ci się nawet mrugać. Na szczęście już jutro do mega Rudzielca Zapyziałego <3 już nie mogę doczekać się Jego puszytego futerka, smrodku Łasikowego ❤️ tylko ja, on i łóżko :) tymczasem uciekam odpoczywać i zbierać siły na jutrzejszy powrót do domu :) trzymajcie kciuuki za mniejsze mdłości jutro :)
Trzymaj się Mario.
OdpowiedzUsuńOstatnio znajomy miał problem z zapachami i ktoś mu podrzucił taki wynalazek, tylko nie wiem jak to w połączeniu z chemią Twoją.
http://www.twoja-apteczka.pl/bloker-zapachow-p-2189.html
Może na brytyjsmim rynku jest coś podobnego.