niedziela, 22 marca 2015
18 Marzec
Wstałem w środę dość późno. Szybka wizyta w sklepie, prysznic, śniadanie i mogliśmy ruszać na kolejny wlew obiadu. Pogoda kiepska, ale czego tu się spodziewać w marcu. Czekam na to słońce i wyższą temperaturę, czekam na wyjście na ławkę, czekam na dłuższy spacer. Jak zwykle autobus, pociąg, autobus i jesteśmy pod szpitalem. Usiedliśmy jeszcze na ławce, aby zapachy obiadu na oddziale znikły. Zameldowałem się na oddziale i zaczęły się schody. Generalnie podejrzewałem, że skoro Łukasz ze mną jedzie to nie może być ładnie i kolorowo. Okazało się, że w moim drugim domu nie ma wolnego łóżka i muszę udać się na oddział piętro niżej. Spokoooooo pomyślałem. Poszliśmy. Prócz znajomego lekarza nie znałem nikogo, czułem się dziwnie. Jakbym pierwszy raz był w tym szpitalu. Na Wardzie2 okazało się, że też nie ma łóżka i muszę zaczekać, więc czekaliśmy i czekaliśmy i kurwa czekaliśmy. W pewnym momencie zaproponowałem Łukaszowi, że dam mu klucz od domu i sam wróci wcześniej, żeby nie spóźnił się na samolot. Po dwóch godzinach czekania znalazło się łóżko. Tylko się znalazło bo i tak nie mogłem z niego skorzystać. Siedziałem na fotelu obok. Gdybym wiedział, że tak będzie to bym poprosił o chemię w pokoju, w którym spędziłem dwie wcześniejsze godziny. Piguła nie mogła znaleźć żył. WTF?! Nikt, nigdy nie miał problemu, a ona miała. Poszła poszukać lekarza. Kolega obok powiedział, że jemu wkuwała się 3 razy i za każdym razem źle, więc umocniło mnie to w przekonaniu, że Ward2 ssie i że ta piguła jakaś lewa była. Przyszedł lekarz i tak jak myślałem bardzo szybko odnalazł żyłę o czym boleśnie się przekonałem. Podłączyli fluid i mogłem się "relaksować". W między czasie "moje" łóżko zostało usunięte z sali i zamienione na nowe, na którym też się położyć nie mogłem. Trudno i tak należałem się wystarczająco w domu. Po fluidzie pojawił się kolejny problem. Nie podano mi środka przeciwwymiotnego i sterydów w kroplówce jak to zwykle czyniono. Gdy zapytałem dlaczego stwierdzono, że nie potrzebuję. Świetnie. Wiedziałem, że nie będę chciał więcej wracać na ten oddział. Podano chemię, szybki flush i mogłem wracać do domu. Żeby tradycji stało się zadość udaliśmy się wszyscy do Subway'a :) kanapka wciągnięta, więc można ruszać na lotnisko. Mały korek mógł spowodować, że Łukasz zostałby ze mną dłużej. Nie miałbym nic przeciwko, gorzej z Jego żoną :P Dojeżdżając do Doncaster poczułem się już źle. Zaczęły się mdłości, było mi zimno. Łukasz na lotnisko zdążył. Pożegnaliśmy się i ruszyłem do domu. W domu przeżyłem straszne chwile. Dostałem dreszczy, cholernych mdłości i mega bólu głowy. Tabsy w ruch i do łóżka. Jeszcze z godzinę trząsłem się pod kołdrą. Mdłości trochę minęły i spokojnie zasnąłem. Obudziłem się koło 22. Dałem zainteresowanym znać, że prawie żyje, zaopatrzyłem się w wodę i z nadzieją na lepsze jutro poszedłem dalej spać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz