wtorek, 24 marca 2015

23 Marzec

Po przebudzeniu przez żaluzje zauważyłem słońce na zewnątrz, więc czułem, że to będzie dobry dzień. Mimo, że wcale nie było ciepło i słońce raz się pojawiało, a raz znikało to humor dopisywał. Jak zwykle schemat ten sam. Wydaje mi się, że prowadzę bardzo nudne życie bo każdy mój dzień, w którym wyjeżdżam do Sheffield wygląda tak samo. Śniadanie, prysznic, szykowanko i autobus, pociąg, autobus i jestem na miejscu. W Sheffield zlikwidowali przystanek,z  którego zwykle jeździłem do szpitala, a następny jest kawałek dalej także wcale nie uśmiecha mi się pokonywać dłuższej drogi, ale jak widać cały czas pod górkę :P W szpitalu jak zwykle pojawiłem się przed czasem, ale o dziwo nie skierowano mnie pod igłę. Nie ukrywam, że lekko mnie to zaskoczyło. Kupiłem sobie w bufecie herbatę miętową i usiadłem w poczekalni. Prowadząca pielęgniarka przyniosła mi jakąś ankietę o stresie do wypełnienia i stos naklejek na probówki, abym poszedł na badanie krwi jeszcze przed wizytą. Także mimo wszystko trafiłem pod igłę. Śmiem twierdzić, że było nawet w porządku mimo tego, że zamiast trzech pobrano cztery probówki. Kurwa czy oni tą moją krew sprzedają i jeszcze szmal na mnie robią?
Spod igły od razu na wizytę. Waga wskazała 80kg minus 3/4kg bo pewnie tyle ważyły ciuchy. Nie jest źle :) a będzie jeszcze lepiej jak już mdłości miną. Wizyta dłuższa niż ostatnio bo spisałem sobie pytania, które chciałem zadać. Najpierw ona była prowadzącą teleturniej, potem ja. Pytania o skutki uboczne, samopoczucie, czy jestem gotowy na kolejne wlewy. Gotowy nie byłem, nie jestem i pewnie nie będę, ale wyjścia innego nie mam. Im szybciej, tym lepiej. Potem wystrzeliłem swoim łamanym angielskim serię pytań jak z kałacha :P
Zatem wyniki markerów nowotworowych cały czas utrzymują się na tym samym poziomie zdrowego człowieka. Co za tym idzie Pani onkolog nie przewiduje, aby chemia mi nie pomogła. Przerzut był na tyle mały, że raczej obejdzie się bez operacyjnego usuwania tego powiększonego węzła chłonnego. Kurwa w końcu pojawił się szczery uśmiech na mej morduni. Takie wiadomości to same plusy. W końcu jakieś konkrety, które jeszcze bardziej umocniły mnie w przekonaniu, że wszystko będzie dobrze. Kolejna wizyta za 6 tygodni. Po 3tygodniach chemii będę musiał zgłosić się na tomografię komputerową i jej wyniki będą już znane i omawiane podczas kolejnej wizyty. 6 tygodni i wszystko będzie wiadomo. Pewnie z każdym kolejnym dniem stres będzie coraz większy.
Tak to zdecydowanie był dobry dzień :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz