poniedziałek, 2 marca 2015

2 Marzec

Tak jak przewidywałem. Dzisiejsza wizyta w szpitalu zajęła mi dosłownie 15 minut z czego pewnie z 5 spędziłem w toalecie. Zacznijmy jednak od początku. Jak zwykle wstałem około 10 chociaż pogoda za oknem KRZYCZAŁA zostań w łóżku. Słońce, deszcz, zimny wiatr, do tego w drodze do Sheffield śnieg z deszczem. Ja się pytam do cholery jasnej gdzie jest wiosna? Jeśli już mam tracić cały dzień na 15minutowe wizyty w szpitalu to niech to się chociaż odbędzie przy ładnej pogodzie. Chyba aż tak dużo nie wymagam! :)
Po śniadaniu zorientowałem się, że ostatni zabieg z włosami musi zostać powtórzony z większą skutecznością, gdyż te jedno milimetrowe włoski zaczęły mi wypadać i były wszędzie. Najwięcej na chustce. No tak zapomniałem wspomnieć, że na tyle przyzwyczaiłem się do swoich dłuższych włosów, że nie mogę na siebie patrzeć w lustrze i chodzę w bandanie na głowie. Prawie jak Rysiek Peja. Zawsze wyglądałem jak Plastuś, a teraz bez włosów wyglądam jak podwójny, baaa nawet potrójny Plastuś. Jeszcze przed wyjściem z domu Pan kurier przywiózł mi paczkę. W ramach podziękowań, że w taką pogodę musi pracować dałem mu paczkę pierniczków. Bardzo się ucieszył i powiedział, że na pewno poprawi mu to humor bo nie dość, że pogoda taka jak wspomniałem to jeszcze samochód mu się popsuł i musiał zmienić.
Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że spóźnił mi się pociąg. O całe 20minut. Niby nic, ale właśnie te 20minut zadecydowały o tym, że spóźniłem się do szpitala na wizytę. Na szczęście nie o całe 20minut, a tylko o 5. Drugie szczęście, że jeszcze nikt nie zdążył mnie zawołać do gabinetu. Z miejsca zostałem skierowany na pobranie krwi. Postanowiłem, że najpierw zahaczę o toaletę. W momencie, w którym ją opuszczałem pielęgniarz Andy wypowiedział moje imię i nazwisko. Niestety musiałem go zmartwić bo najpierw musiałem udać się na pobranie krwi. Poszedł ze mną co by szybciej poszło. Nie było szybko, ale było bezboleśnie. Chyba nie przyzwyczaję się do tych igieł. Ani do kroplówek, ani do pobierania krwi. Miłe zaskoczenie przed wizytą. Otóż odkąd zacząłem brać chemię przytyłem 2kg :) bałem się, że będę tracił, a tu przybieram. Odpukać w niemalowane. Na razie jest dobrze.
W gabinecie kilka szybkich pytań dotyczących mojej kondycji po pierwszym kursie. Kilka pytań odnośnie skutków ubocznych. Jeśli dzisiaj nikt do mnie nie zadzwoni odnośnie wyników krwi w środę zaczynam drugi kurs. Pani onkolog jednak nie przewiduję, aby moje wyniki były na tyle złe, żeby ktoś do mnie dzwonił. Prowadząca pielęgniarka obiecała złapać mnie w środę na oddziale.I to by było na tyle jeśli chodzi o moją dzisiejszą wizytę. Jak zwykle wizyta okazała się na tyle wyczerpująca, że zgłodniałem na maxa. Dlatego przed pociągiem udałem się do Subway'a. Dzisiaj zwykły ser zamieniłem na pikantny i kanapka była dużo lepsza :) polecam.
Zatem środa, godzina 14, Ward 3 zaczynam 2kurs.
Na dworcu otrzymałem telefon od Pani z organizacji, która pomagała pisać mi skargę na doktora W. Zadecydowaliśmy, że skoro adwokat nic nie może z tym zrobić to zorganizujemy spotkanie, aby mógł spojrzeć mi w oczy i przeprosić, a ja jak na prawdziwego mężczyznę przystało strzelę Go w pysk :) żartowałem oczywiście. Mam nadzieję, że wyrazi skruchę i Jego przeprosiny będą szczere.
Teraz czas na odpoczynek, jutro pakowanie i jazda w środę do szpitala.
Muszę się wyprzytulać z Rudym na zapas <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz