Znowu pobudka z samego rana. Wtedy kiedy udało mi się lepiej przysnąć
pojawili się wszyscy. Piguły i sanitariuszki i po spaniu. Jestem dzisiaj
bardzo zmęczony. Chemia, niewyspanie dają się we znaki. Rano poszła
tabletka w ruch bo mdłości wróciły. Zjadłem jakoś śniadanie. Ciśnienie
zmierzone, temperatura w normie. Głowa nie boli, ale pulsowanie w głowie
dalej się udziela. Student medycyny przeprowadził wywiad i test.
Stwierdził prawidłową pracę wszelkich nerwów, mięśni i całej reszty.
Wizyta lekarza. Będą myśleć co z tym pulsowaniem i skąd ono jest.
Jeszcze tego brakowało, żeby pojawiło się coś innego, nowego, groźnego i złego.
Okazało się, że to efekt uboczny chemii. Każdy organizm reaguje inaczej.
UPDATE
Zaraz
po obiedzie, który ledwo zjadłem udało mi się zasnąć. 3godziny snu
lepsze niż nic :) wstałem, zjadłem kanapki, które zamówiłem na obiad.
Nawet spoko podeszły. Udałem się na spacer po szpitalu w poszukiwaniu
sklepiku :)
Na parterze zamknięty i już myślami byłem skazany na
szpitalną wodę, która smakuje jak chlor, ale Pani z recepcji
poinformowała mnie, że na drugim piętrze jest bufet! Udało się :) woda
kupiona, można wracać :) rytuał podawania chemii miał zacząć się o 15, a
tu 17 i dalej jadę na czymś co zwie się sól.
UPDATE2
Zapomnieli o
mnie. Dzisiaj zbyt duży ruch na oddziale i zapomnieli, że trzeba mi o
15 podłączyć chemię. Najśmieszniejsze jest to, że zapomnieli kurwa o
mnie na całe 5godzin. Dobrze, że się przypomniałem :) jestem już po
pierwszym worku chemii, teraz fluidy i inne sole, a potem kolejna dawka
chemicznej, dożylnej kolacji. Koło 3powinno być po wszystkim. Oznacza to
jednak, że wyjdę stąd 5godzin później niż zakładano na początku. Nikt
nie poinformował mnie o początkowym założeniu, więc teraz ja zakładam,
że pewnie wyjdę stąd po kolacji.
Znowu pojawiły się mdłości. Ciekawie się zapowiada kurwa jutrzejszy dzień skoro już teraz jest tak wspaniale.
Pojawił
się nowy skutek uboczny. Smak. Czuje się jakbym miał w buzi śrubkę.
Może być 10 od roweru. Od jutra wszystko będzie smakowało jak metal!!
Hura!!
Z moich obliczeń wynika, że z 15dni chemii, które zostały
rozłożone na 9tygodni pozostało mi już tylko 12. No 12 i pół bo dalej
jestem w trakcie przyjmowania. Normalnie bajera :)
UPDATE3
1:30 w
nocy. Zaraz trzeba będzie spróbować zasnąć. Ciężko to widzę skoro dalej
mnie karmią chemią. Takie życie. Jedni smacznie śpią, drudzy pracują na
nocną zmianę w Tesco, a trzeci leżą na onkologii i trują raczka.
Przykry
wniosek naszedł mnie tej ostatniej nocy. Najlepsze i najgorsze jest to,
że moje życie zależy od tego czegoś co teraz spływa z Pieszczocha. Ja
pierdole.
Btw. Ciekawe czy pozwolą mi zabrać Pieszczocha do domu <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz