Wstałem raniutko punkt 11. Wziąłem prysznic, zjadłem jajeczniczkę. Chyba tylko to na razie pozostało mi do jedzenia na śniadanie dopóki nie zagoją się dziąsła. Ubrałem się i udałem się w ostatnią podróż do Sheffield przed chemioterapią. Na dworcu zaopatrzyłem się w wodę i dobre chipsy :) podróż nie jest długa, ale mogłem zgłodnieć, więc lepiej być zabezpieczonym :P
W szpitalu byłem jak zwykle przed czasem. Dość spora kolejka w rejestracji, więc najpierw odwiedziłem toaletę co bym się nie zsiusiał oczekując, aż pani z rejestracji krzyknie: "następny proszę". Jak to w zwyczaju od razu skierowano mnie na badanie krwi. Jak nie pobieranie krwi to wenflon, jak nie wenflon to pobieranie krwi. Na szczęście pobierał mi krew młody Anglik, który zrobił to na tyle sprawnie zagadując mnie na temat mojego pochodzenia, że dopiero przy drugiej probówce zorientowałem się, że już pobiera krew. Miły z Niego chłopiec. Mam nadzieję, że jeśli kiedykolwiek będę musiał dawać się kłuć to chciałbym być kłuty jego dłońmi :) bez skojarzeń tylko proszę. Mój wewnętrzny spokój zakłóciła niestety ta jebana tasiemka, która znowu została przyklejona do mojej ręki.
Cholernie dzisiaj zimno, więc po badaniu krwi udałem się do bufetu w celu strzelenia sobie gorącej, owocowej herbatki. Z parującym kubeczkiem udałem się do poczekalni. W ogóle nie zdziwiło mnie to, że nikt nie woła mnie o 15:30. W ogóle nie zdziwiło mnie to, że nikt nie woła mnie o 15:45. Baaaaaa zdziwiło mnie to, że ktoś zawołał mnie o 15:50!! Tylko 20 minut spóźnienia :) oczywiście najpierw ważenie. Czułem się trochę jak przed walką bokserską. To znaczy czuję się tak przy każdej wizycie, ponieważ przy każdej wizycie badają moją wagę. Sprawdzają i analizują czy mi może drugie jądro rośnie poprzez ważenie? :P Generalnie znowu lekko schudłem, ale tak to jest jak jechałem kilka dni na kisielu i rosole. W pokoiku nie czekałem długo na Panią doktor. Zapytała jak ząbki. Ze szczegółami opowiedziałem co i jak. Postanowiła, że sprawdzi jak goi się moje dziąsło po chirurgicznym usunięciu zęba. Powiedziała, że na jej oko goi się dobrze, ale ona nie jest dentystką, więc pewna nie jest. Powiedziała, że decyzja należy do mnie co dalej robimy:
a) przekładamy chemię o tydzień bo przez niezrośnięte dziąsło mogę złapać infekcję i chemię trzeba będzie przerwać. Przełożenie niestety kosztem kolejnych komórek nowotworowych w układzie krwionośnym tudzież w innej części ciała.
b) ryzykujemy i rozpoczynamy chemię zgodnie z planem.
Wybrałem odpowiedź C i pozwoliłem podjąć decyzję za mnie. W końcu kto wie lepiej co jest dla mnie dobre? Ja czy może Pani doktor? Pani doktor zadecydowała o przełożeniu chemii. Kolejny tydzień czekania. Nie stresuję się, nie denerwuję się. Jest ok. Skoro można zaczekać jeszcze tydzień to może faktycznie dobrze, że tak do tego podchodzą. Zacząłem jeść lepiej, więc może uda mi się troszkę przytyć.
Pani doktor słysząc moje obawy dotyczące gojącego się dziąsła zasugerowała telefon do dentysty. Może uda się mnie przyjąć przed środą. Powiedziała, że jeśli dzisiejsze wyniki krwi będą złe, chujowe albo bardzo chujowe to będzie do mnie natychmiast dzwonić, abym wstawił się jeszcze w tym tygodniu na rozpoczęcie leczenia. Żegnając się Pani doktor powiedziała, że chyba mnie bardzo polubiła skoro tak często chce mnie widywać. Może coś w tym jest, a może oni chcą mnie uśmiercić dlatego opóźniają tą chemię :P
Po wyjściu z gabinetu udałem się do rejestracji w celu "zabukowania" kolejnego spotkania. Poniedziałek godzina 14:30. Miejmy nadzieję, że to ostatnie spotkanie przed chemioterapią. Chciałbym, żeby to już się zaczęło bo wkurzają mnie te dojazdy. 10 minut w gabinecie, a cały dzień rozjebany ;/
Wyszedłem ze szpitala i udałem się do dentysty. Skoro jestem na miejscu to po co dzwonić. Wchodząc po schodach postanowiłem, że rozegram to inaczej :) powiedziałem, że prowadząca mnie Pani doktor przysłała mnie na kontrolę hihihi. Powiedziałem o przełożonej chemii, że jestem dojeżdżający i jeśli da radę zrobić to dzisiaj to byłbym bardzo wdzięczny. Po kilku wykonanych telefonach przez pana z recepcji zacząłem wątpić w powodzenie mojego planu. Pan z recepcji jednak zdziałał cuda i jakiś dentysta zgodził się mnie przyjąć.
UWAGA! UWAGA! MOJA BAJERA SIĘ UDAŁA!! :)
Mam nadzieję, że nie będzie z tego żadnych przykrych konsekwencji. W końcu chodzi o moje dziąsło! Helooooooooł!
Pan dentysta wysłuchał mojej historii po czym zabrał się do sprawdzania. Usunął szwy, przepłukał dziurę w dziąśle, dał płyn do płukania i powiedział, że wszystko goi się dobrze. Zasugerował jednak, że gojenie się tego dziąsła może trwać nawet miesiąc czasu ze względu na chirurgiczne usuwanie. Nie możemy jednak tyle czekać :) podziękowałem, pożegnałem się i wyszedłem. Pewnie i tak będą wysyłać list informacyjny do mojej Pani doktor. Wracając od dentysty zaszedłem do onkologicznego, aby poinformować swoją Panią doktor przed tym jak zrobi to dentysta. Spisano wiadomość i obiecano przekazać ją z samego rana sekretarce Pani doktor.
Najpierw autobus, potem pociąg i jazda do domu. W Doncaster strzeliłem sobie kanapeczkę w Subway'u. Pierwsza kanapka od tygodnia :) potem małe zakupy w Tesco i powrót do mego kochanego rudzielca.
Albo będą dzwonić albo nie. Albo będę miał jeszcze tydzień albo nie.Taki już żywot chłopaczka z raczkiem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz