niedziela, 8 lutego 2015

7-8 Luty

Był weekend i znów go nie ma. Nawet nie wiem kiedy zleciał. Na szczęście obyło się bez nudy. W sobotę obejrzałem wszystkie derbowe mecze dostępne w tv. Zwycięstwo Tottenhamu jeszcze można było przewidzieć, ale to co zrobiło Atletico z Realem to jakaś masakra. Będę walczył z rakiem tak jak piłkarze Atletico z piłkarzami Realu. Nie pozostawili złudzeń kto był lepszy. Wiem, że mój wynik będzie podobny :)
Derby Liverpooolu zawiodły. Spodziewałem się bardziej interesującego meczu.
W sobotę odwiedziłem moich przyjaciół. Herbata, Fifa jak to w zwyczaju. Zostałem poczęstowany chlebem bananowym, który wydawał mi się ciastem, Chyba tylko wydawał. Po powrocie do domu zostałem zaproszony do byłych sąsiadów. Taka spontaniczna akcja. Cieszę się, że mogłem się z Nimi zobaczyć. W tle leciał Gutek i Indios Bravos. To nie to samo jak na Stonegate niestety :P zaproponowałem im przeprowadzkę na stare śmieci, ale chyba to niemożliwe. Na koniec wycieczkowego dnia wylądowałem jeszcze u sąsiadów :) zjadłem zajebiste Curry z ryżem. Przez cały wieczór wypiłem aż 4małe piwka. Wstałem dzisiaj rano i wydawało mi się, że mam kaca :P tak to jest jak człowiek dawno nie pił. Już nie mogę się doczekać piwa w parku, na mojej ulubionej ławce przy zachodzącym słońcu po skończonym leczeniu. Akurat będzie wiosna :) wszystko będzie budziło się do życia wraz ze mną. To będzie moje nowe życie. Nowe i lepsze. Teraz trzeba jednak spiąć poślady, zacisnąć pięści i zęby(te, które mi jeszcze zostały :P) i powalczyć o swoje.
Dzisiaj jak co niedzielę zjawiłem się u kuzyna na obiedzie. Rosołek jak zwykle palce lizać, pierś pyszna, nawet surówka z czegoś tam z cebulą była dobra. Nie lubię cebuli, ale zaciskam zęby i jakoś jem :) grałem w piłkę. Nie dość, że przegrałem z chrześniakiem to jeszcze z Jego siostrą.
Dobrze, że ten tydzień się już kończy. Nie należał do najlepszych. Jeśli w tym czasie kogoś uraziłem, obraziłem,zrobiłem coś nie tak to bardzo przepraszam :) obiecuję nie miewać już takich humorów.
Jutro kolejna "ostatnia" wizyta u onkologa. Już nie mogę doczekać się kolejnego pobierania krwi, tasiemkiiii i Pani Doktor. Papiery podpisane, dziąsła jakoś się goją, więc chyba jutro sobie pobajerujemy z Panią Doktor, bo niby po co chce mnie znowu widzieć. Zakochała się czy co :P
Zacząłem się już stresować. Wiem, że już w tym tygodniu wszystko się zacznie. Nie ma odwrotu, nie ma przekładania. Czas się spakować i modlić się o samych pozytywnych ludzi dookoła. Wiem, że to niemożliwe. Dużo łatwiej byłoby gdyby przy rejestracji pytano o nastawienie i na prawo kierowano by  pozytywnie nastawionych, a na lewo negatywnie. Życie na onkologii byłoby dużo prostsze.
Co rano powtarzam sobie "Głowa do góry ziom!!" to tylko rak. Zaraz będzie po wszystkim i będzie można ruszyć na podbój świata :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz