piątek, 6 lutego 2015

6 Luty

Helooooooooł!
Wracam z kolejnym wpisem. Żyję, mam się dobrze :) mam nadzieję, że nie przyszło nikomu do głowy, że zniknąłem bo umarłem :P licho złego nie bierze!! :)

Odkąd przełożyli mi chemię przeżywam jakieś katusze siedząc w domu. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda, a tak naprawdę moje leczenie jeszcze się nie zaczęło... Zakupy do szpitala zrobione :) nowy dresik kupiony, skarpeteczki i majteczki też. Mam nadzieję, że na onkologii pracują jakieś fajne, młode pielęgniarki :) mam zamiar wyrwać jakąś na swój nowy dresik z Sport Direct'a.
Pogoda taka, że z domu nie chce się wychodzić. Niestety od dwóch dni nie miałem internetu. Uświadomiłem sobie, że jestem od niego uzależniony. Bez neta jak bez ręki. Ja pierdziuuu. Masakra jakaś. Z nudów poszedłem dzisiaj na miasto wydawać pieniądze. Byłem na obiedzie, kupiłem przekąski do szpitala, zapasy żywności dla Rudego :) po całodziennej próbie dodzwonienia się do dostawcy internetu, wydaniu kupy kasy na słuchaniu umilającej muzyki, która zaczęła mnie wkurwiać, po którymś z kolei telefonie udało mi się połączyć z kobietą z Azji. Mój angielski do perfekcyjnych nie należy, ale jej "ósemki" nie potrafiłem zrozumieć przez dwie minuty!! Na szczęście udało się i powróciłem do świata żywych :) Trochę mi głupio, że tak na Nią nakrzyczałem na początku, ale kumulowało się to niestety od wczoraj, a przecież nie będę krzyczał na Łasucha bo Virgin Media daje dupy!!
Od kilku dni jestem w jakiś dziwnym nastroju. Wszystko mnie denerwuje, odczuwam niechęć do wszystkiego.
Przede mną jednak ostatni weekend przed chemią. Muszę go jakoś wykorzystać :) jednego mogę być pewny, że na pewno będzie miły i udany :)
W poniedziałek ostatnia wizyta u onkologa. Znowu cały dzień wyjęty z życia na dziesięciominutowe spotkanie.

Powróciłem dzisiaj do płyty Małolata i przypomniał mi się ten świetny numer z Pezetem. W takim klimacie chłopaki zrobili miazgę na bicie Ajrona. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz