Udało się. Jakoś przetrwałem te pierwsze dni po chemii chociaż nie było
lekko. Ciągłe zmęczenie, ustępujące tylko na chwilę mdłości, brak
apetytu, zmieniony smak i wrażliwy węch to tylko początki skutków
ubocznych leczenia.
Przede wszystkim gdyby nie pyszne obiady żony
mojego kuzyna pewnie nic bym nie tknął. Na szczęście podrzucają mi tu
same rarytasy dzięki czemu dzisiaj waga pokazała już 76,5 :) zawsze to
kilka deko do przodu. Najważniejsze to nie tracić. Niech stoi w miejscu,
niech idzie do góry, ale niech nie spada.
W poniedziałek odwiedziła
mnie Pani pielęgniarka. Powiedziała co wiedziała, doradziła co miała
doradzić, zmierzyła temperaturę i będzie dzwoniła w następny
poniedziałek. Znajomy podrzucił mi miskę bigosu. Kurwa palce lizać <3
wieczorem wpadli sąsiedzi z Najsłodszym przystojniachą na dzielni :)
Wtorek
miał być już lepszym dniem. Nie do końca był bo odkąd wróciłem ze
szpitala dzisiaj zmęczony byłem najbardziej. Byłem jednak na zakupach w
Tesco. Zaopatrzyłem się w owoce, soki i wodę. Jak zwykle kilkukrotnie
meldowałem się w łóżku na podładowanie akumulatorów. Wieczorem wpadli
znajomi :) było miło, sympatycznie, wesoło :)
Obejrzałem Ligę Mistrzów i czas przygotowywać się na jutro.
"Głowa
do góry ziom" jak to Łukasz nawinął. Jutro kolejna wlewka z pierwszego
cyklu. Już się nie stresuję( no może trochę tej igły w żyle) tylko
obawiam się jak mój organizm zareaguje na kolejną dolewkę skoro jeszcze
po jednej nie doszedł do siebie. Zmęczenie jest strasznie wkurwiające.
Chcesz coś zrobić, chcesz się postarać coś zrobić, a nie masz siły.
Jesteś wypompowany! Nie ma co jednak myśleć o gorszym bo na przykład
może być lepiej :)
Dziękuje za wszystkie wiadomości, telefony :) dziękuję za trzymane kciuki i wiarę :)
Na pewno będzie dobrze Mariusz 👍 Głęboko w to wierzę 😃
OdpowiedzUsuńDzięki Madzia :)
Usuń