Środa, godzina 14, Weston Park hospital, ward 3. Zaczynamy kolejny etap leczenia. Kolejny etap wytępienia zwierzaka z mojego organizmu. Ostatni :) innej możliwości nie widzę :) Ciekawe czy będzie czerwony dywan, chleb i sól :P łóżko zarezerwowane na 3 noce. 3 długie noce bez mojego, kochanego, rudego dziecka :(
Wstałem, zjadłem jajecznicę i w tą piękną lutową pogodę wybrałem się w podróż do Sheffield. Ten dzień przypominał mi trochę 5 Stycznia. Pogoda była ładna, wszystko szło po mojej myśli. Wstawiłem się w szpitalu jak zwykle przed czasem. Jak zwykle skierowano mnie na pobranie krwi. I tu zaczęły się schody. Normalny pielęgniarz pobiera krew od razu do probówki. Oszczędza czas, moje cierpienie i wszyscy są zadowoleni. Pielęgniarz-sadysta używa czegoś do pobrania tej cholernej krwi. Wtyka igłę z czymś przez co dopiero leci krew do probówki. Dzisiaj trafiłem na pielęgniarza-sadystę. Nienawidzę igieł i pobierania krwi, a jak jeszcze odczuwam ból to w ogóle jest do bani. Próbował zagadywać o piłce, o United, ale to nie pomagało. Ręka zaczęła mi drżeć, zacząłem wierzgać nogami, kręcić się, ale jakoś przeżyłem. Super wstęp przed chemioterapią. Mam nadzieję, że na oddziale trafię no kogoś bardziej ogarniętego. Widziałem swojego ulubionego pielęgniarza, pomachaliśmy sobie, ale był zbyt zajęty bajerowaniem pielęgniarek, żeby pobrać Mariuszkowi krew :(
Spotkanie miało odbyć się o 14:30. Miało bo z okazji tego, że byłem pierwszym pacjentem poproszono mnie już o 14:15 do pokoju zwierzeń. Spotkanie miałem z asystentką prowadzącej mnie Pani Doktor. Obejrzała dziąsła i zadecydowała o rozpoczęciu leczenia. Otrzymałem w końcu wszystkie wyniki badań robionych dotychczas. Dostałem zwolnienie do pracy, udzieliła odpowiedzi na pytania i można było wracać do domu.
Biopsja wykazała nienasieniaka. Jednak w guzie stwierdzono trzy rodzaje komórek nowotworowych przez co z pierwszego stopnia po głębszym badaniu sklasyfikowano mnie na stopniu drugim. Skoro tak twierdzą to tak musi być. Jednak jest coś co poprawiło mi dzisiaj humor. To wyniki markerów nowotworowych. Wszystkie robione po operacji mieszczą się w normie i nie ma żadnych wahań. W końcu jakiś pozytyw w tym wszystkim :)
Po wizycie w tą ładną pogodę wybrałem się na spacer po mieście w celu odnalezienia Subway'a :) znalezione, zjedzone i można wracać do domu. W Doncaster udałem się jeszcze na polski obiad :) brzuszek jak zwykle szczęśliwy.
Jutro pakowanie i jazdaaaa. Tylko ja i moja kroplóweczka :)
Nawet nie chcę myśleć o tym jak bardzo będę się stresował w środę skoro już wczorajszej nocy źle spałem. Budziłem się, pojawiły się koszmary.
Będą śniły mi się ogromne wenflony, które będą chciały mnie zabić :P
trzymamy za Ciebie kciuki! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Dżela :)
UsuńAle dramaturgia...wenflony, które będą chciały Cię zabić :P haha
OdpowiedzUsuńWenflony to pikuś... Gorsze są pielęgniarki rzucające wenflonami jak ninja :P
Usuń